Dlaczego Stany Zjednoczone?
Tak naprawdę, to nigdy nie przypuszczałem, że będę organizował wyjazdy turystyczne, a już na pewno nie po Stanach Zjednoczonych. Jak widzimy to na moim przypadku nigdy nie mów nigdy...
Nowy Jork, widok z Top of the Rock na Manhattan.
A zaczęło się tak...
Rok 2013, zbliża się termin oddania, a następnie przystąpienia do obrony pracy magisterskiej. A u mnie dupa. Inni mają wyznaczone terminy swojej obrony, a ja nie mam napisanej pracy. Idzie się załamać. Szukam rozwiązania, co mogę zrobić, żeby nie wyjść na największego lenia i nie ogara (:P). Do dzisiaj nie wiem, co wpisałem w google, ale wyskoczyła mi oferta programów Work&Travel w USA. Od razu pomyślałem:
„ super mam wymówkę, żeby bronić się na spokojnie po wakacjach, a w dodatku zrobię coś mega, bo wyjadę do Stanów Zjednoczonych”. W jednej chwili z jednej wielkiej „deprechy”, wstąpiła we mnie zdwojona siła do działania!
Radość nad Wielkim Kanionem :)
Podróż Wyobrażona
Od tego momentu wszystkie moje myśli i skojarzenia związane były ze Stanami Zjednoczonymi. Zacząłem czytać informacje o USA, oglądać zdjęcia i filmy. W tamtym okresie moja wiedza na temat Stanów nawet nie pozwalała mi zlokalizować Nowego Jorku na mapie. Mało tego, nie miałem pojęcia ile czasu trwa lot do USA. Już nie wspomnę o wszystkich Parkach Narodowych, bo takie nazwy jak Dolina Śmierci, Yosemite, Everglades czy Zion to była dla mnie czarna magia. Nie zmienia to faktu, że byłem totalnie oddany tej sprawie i zaczęło mi na tym wyjeździe bardzo zależeć. Podczas studiów na AWFie na wydziale Turystyki i Rekreacji, dowiedziałem się, że taki stan nazywamy u ludzi PODRÓŻĄ WYOBRAŻONĄ. Mamy przed sobą obraz siebie w wymarzonych miejscach, które pragniemy bardzo odwiedzić. Zaletą takiego stanu na pewno jest to, że jak już marzeniami sięgamy tak daleko, to bardzo trudno jest nam zrezygnować z takiego wyjazdu. Zaczynamy szukać kolejnych rozwiązań, odkładamy więcej pieniędzy, namawiamy znajomych, robimy wszystko, żeby tylko się udało. Uważam, że ten stan przed podróżą, kiedy wszystko wyobrażamy sobie w swojej głowie jest bardzo ważny. Dzięki temu, że wyobraziłem siebie robiącego zdjęcie na Time Square w Nowym Jorku miałem wystarczająco dużo motywacji, żeby za wszelką cenę doprowadzić mój wyjazd za ocean do skutku.
Na zdjęciu spełnienie swojego pierwszego amerykańskiego marzenia - Nowy Jork, Time Square 2013 rok.
I znowu dupa...
I znowu dupa. Mamy czerwiec. Dzwonię do każdej możliwej agencji, która pośredniczy w pomocy znalezienia pracy dla studentów w USA. Atakuje dosłownie każdego. Wszędzie odbijam się od ściany. Słyszę wyłącznie odpowiedzi w postaci „niestety zgłoszenia mamy już zamknięte, ale zapraszamy na przyszły rok”. Niestety, ale przyszły rok mi już nie robi. Myślę sobie, że jednak chyba nici z moich planów. Powoli zaczynam szukać alternatyw, co tu można zrobić ze swoim życiem. Pamiętam, że było ciężko, bo o ile uważam się za osobę kreatywną, która nie boi się nowych wyzwań, w tamtym momencie nie mogłem znaleźć dla siebie żadnego sensownego rozwiązania. W takim przygnębiającym nastroju poszedłem spać, aby następnego dnia się obudzić i raz jeszcze w google wpisać „oferta wyjazdów Work&Travel w USA". Wyskoczyła mi strona internetowa firmy Camp Leaders. Zadzwoniłem tam. W odpowiedzi usłyszałem, że owszem jest już późno, ale spróbujemy Cię przepuścić tzw. „fast track” i znaleźć Ci prace w Stanach. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Jednym telefonem zmieniłem swoje życie. Wtedy zacząłem moją przygodę w USA, która trwa do dzisiaj…
Dodaj komenatrz: