Blog - "Z ekipą przez Stany" - 7/100
Powrót do listy artykułów

Amerykańskie Miasteczko

Honesdale to typowe, małe, amerykańskie miasteczko położone w Pensylwani. O dziwo nie byłem bardzo zły, że nikt z mojego Campu na mnie tutaj nie czeka. Tak naprawdę ucieszyłem się, że mam trochę więcej czasu, żeby rozejrzeć się w tym klimatycznym miejscu. Pomyślałem sobie, że czas leci i tak szybko, więc niedługo ktoś po mnie przyjedzie. Przecież około 7 godzin temu przyleciałem do USA, a teraz jestem w jakimś miasteczku. Akurat znajdowałem się na głównej ulicy. Albo się myliłem? Z logicznego punktu widzenia przystanki autobusowe zlokalizowane są przeważnie w centrum takich miejscowości...

Nawiązanie kontaktu ze Światem

Nie inaczej było tym razem. Wysiadłem na głównej ulicy. Przed sobą miałem budynek banku. Na lewo znajdowała się stacja benzynowa. Otaczały mnie również różne sklepiki i domy. Przed niektórymi domami znajdowała się amerykańska flaga. Zwracało to moją szczególną uwagę. Cały czas nie wierzyłem, że doleciałem do Stanów, a teraz szwędam się po jakieś przypadkowej miejscowości. Flagi skutecznie przypominały mi to, gdzie jestem. Było to wspaniałe uczucie! Jedyną rzecz, którą bym zmienił w perspektywie czasu to bagaż. Ciężki plecak znacząco utrudniał chodzenie i poznawanie miasteczka. Nie było jednak wyjścia. Cały bagaż musiałem nosić non stop ze sobą. Po ok. 15 minutach chodzenia przyszedł czas, żeby w jakiś sposób, wreszcie kogoś poinformować, że już przyjechałem. Tylko, jak to zrobić, gdy nie posiada się działającego telefonu komórkowego. Całe szczęście przed sobą zobaczyłem większą grupę ludzi. Wokół nich było mnóstwo dzieci. Dzieciaki jeździły na hulajnogach, rowerach i biegały po ulicy. Pomyślałem, że na pewno to bezpieczna okolica i mogę ich poprosić o pomoc.

Przyjadą po mnie!

Podszedłem do tarasu, gdzie siedzieli ludzie. Już jak podchodziłem wyszła do mnie jedna z Pań. Przedstawiłem się i opisałem swoją sytuację. Jak się domyślałem, wszyscy znali nazwę Campu, na który mam się udać. Znajdował się on około 45 minut jazdy od Honesdale. Pani bez problemu użyczyła mi telefon, a ja się skontaktowałem z odpowiednią osobą. W przeciągu 3 godzin mieli mnie odebrać z tego miejsca, czyli około 21. Punkt spotkania to stacja benzynowa, którą już wcześniej widziałem. Super! Jestem uratowany, a dodatkowo mam jeszcze trochę czasu, żeby pochodzić po miasteczku. Czas najwyższy na pierwszy posiłek w Stanach!

Nie, nie to nie z tej stacji benzynowej odbierany byłem przez Camp :P

 

Nie pamiętam, co zjadłem :P

Idąc chodnikiem główną ulicą po prawej stronie zobaczyłem fajnie wyglądającą restaurację. W sumie bardziej to była pizzeria lub pub. W każdym bądź razie nie było to ekskluzywne miejsce, ale też żadna speluna. Właściwie była to taka typowo amerykańska restauracja, w której mogłeś zjeść pizze, makaron czy steka. Taka lokalna knajpka, w której się wszyscy znali, gdzie oprócz jedzenia przychodzą tu z czysto towarzyskich powodów. Obsługa zaraz zainteresowała się moją obecnością. Starsza Pani ok. 60 lat zaraz podeszła do mojego stolika i oczywiście musiała poznać całą moją historię. Skąd jestem, po co i gdzie przyjechałem. Bardzo się przejęła moją sytuacją i nawet sama chciała zorganizować mi transport na Camp. Mieszkańcy Honesdale okazali się bardzo pomocnymi i życzliwymi osobami. Nikt mi nie odmówił pomocy, a mało tego ludzie sami oferowali bezinteresowną pomoc. Do tego dostałem, jeszcze specjalny deser za darmo! Pamiętam to doskonale. Ale już, co sobie zamówiłem tam do jedzenia, to nie mam zielonego pojęcia :P

Wreszcie! Jadę na Camp ;)

Odpocząłem w klimatycznej knajpie jakieś 1,5 godziny. Została mi ostatnia godzina, żeby udać się na miejsce zbiórki. Na dworze pomału zapadał zmrok i robiło się chłodno. Narzuciłem bluzę na siebie, pożegnałem się z obsługą restauracji i wyszedłem na zewnątrz. Znowu jestem na głównej ulicy. Sklepy już były zamknięte, samochodów na ulicy mniej. No dobra najwyższy czas, żeby się stąd „zmywać”. Udałem się w stronę stacji benzynowej. Wszedłem, jeszcze do sklepiku na stacji, żeby zobaczyć, jakieś fajne amerykańskie produkty. Nic jednak szczególnie mojej uwagi nie skupiło. Wyszedłem na stację i usiadłem na najbliższej ławce czekając na transport. Po upływie piętnastu minut jest! Przyjechała po mnie Bernie z Campu. Zabiera mnie do mojego domu na najbliższe 2 miesiące! Następnego dnia obudziłem się już na Campie.

To przez tą bramę wjechałem 1 raz na Camp. Na zdjęciu z moją ekipą z roku 2014 :)

Paweł Jurkiewicz - autor bloga i organizator wyjazdów

Cześć, tutaj Paweł! Zajmuję się wspieraniem samodzielnych podróżników w USA i organizowaniem dużych autokarowych wyjazdów. W wyprawach AmericanTrip i Odkryj-Amerykę do tej pory łącznie wzięło udział ponad 800 osób z 11 krajów. Razem tworzymy wyjątkową grupę Odkrywców Ameryki:)

Dodaj komenatrz:





Dodaj nowy komentarz:
Dostępne modyfikatory tekstu: b, i , br


Komentarze (0)

Zobacz inne Nasze artykuły!


Przeglądaj archiwum:

  • January 2020 (1)
  • February 2019 (3)
  • January 2019 (4)
  • December 2018 (10)
  • November 2018 (3)
  • Wyszukaj po tagach artykułu: Z ekipa przez Stany

    Wyszukaj po wszystkich tagach:

  • Z ekipa przez Stany (10)
  • porady (10)
  • Parki Narodowe (3)
  • Wielki Kanion (2)
  • Hollywood (2)
  • route66 (1)
  • Przywitanie (1)
  • Zion (1)
  • Los Angeles (1)
  • San Francisco (1)
  • Podróżuj po USA w sprytniejszy i bezpieczniejszy sposób.

    Dołącz do naszej grupy samodzielnych Odkrywców Ameryki.


    Social media:

    Facebok Instagram